Skip to content Skip to footer

Rzeszów, 20 lutego 2023 r.

Adam (imię celowo zmienione)

Witaj Adam.

Napisałeś – “w mojej szklance nie ma nic, więc ja mogę tylko powiedzieć – szklanka pusta”. To co miałem na myśli mówiąc szklanka do połowy pełna, to rzeczy, które mamy, a których czasami nie dostrzegamy, bo stały się “zwyczajne”. Przykładowo ostatnio dowiedziałem się, że są takie dwie kluczowe kości/członki w ciele ludzkim, które uznaje się za kluczowe w ogólnym funkcjonowaniu. Okazuje się, że nawet najprostsze czynności jak ubieranie się i toaleta czy jedzenie są bardzo mocno utrudnione bez kciuka, natomiast bez dużego palca u nogi niemożliwe jest zachować prostą postawę przy staniu a prawidłowe chodzenie czy cokolwiek więcej jest praktycznie niemożliwe. Jakakolwiek praca fizyczna jest wykluczona.

Z innej strony – są osoby, których układ odpornościowy jest tak słaby, że nie są w stanie funkcjonować dłużej jak 2-3 godziny na dzień. Są totalnie niezdolni do życia, muszą spać po 20 godzin na dzień i są wiecznie zmęczeni. Z jeszcze innej strony: są osoby, którzy przy jedzeniu odczuwają niesamowity ból, z jednej strony głód z powodu małej ilości jedzenia, z drugiej strony gdy próbują coś jeść, mają bardzo mocne bóle żołądka, jelit, generalnie ich układ trawienny jest w fatalnym stanie. Sami nie wiedza co wybrać, czy chodzenie głodnym czy życie w bólu albo z ciągłymi problemami wewnętrznymi. Pamiętam, że raz na jednej z konferencji, na której byłem, przyszło pewne małżeństwo z dzieckiem, o którym rodzice mówili, że wszystko mu szkodzi, bardzo płacze ma kolki i wszelkiego rodzaju niestrawności i już sami nie wiedza jak mu pomóc ani co mu dawać – boją się dać mu nawet trochę warzyw bo nawet po nich ma bardzo negatywne reakcje. Układ pokarmowy może być sporym problemem.

Spotykam się też z ludźmi, którzy z powodu sytuacji życiowej zostali bezdomnymi a ich stan zdrowia nie pozwala na podjęcie pracy, dodatkowo sytuacja społeczna (są daleko od ostatniego miejsca zameldowania) żadne ośrodki pomocy w danym mieście nie mogą ich przyjąć pod dach. Są zmuszeni do spania w śmietniku, co powoduje, że chorują na paskudne choroby i ich stan staje się naprawdę ciężki. Jedyne ich marzenie (wiesz mi, mówię realne przykłady) to mieć dach nad głową i ciepły posiłek (choć jeden na dzień).

Jeszcze inni z kolei, ulegli nieprzyjemnemu wypadkowi i ich rdzeń kręgowy uległ uszkodzeniu. Nie są w stanie logicznie myśleć, przykładowo facet około 40 lat, z którym rozmawia się jak z 6 letnim dzieckiem. Do tego nie są w stanie nawet umyć zębów, jeżdżą na wózku.. Można by jeszcze wymienić przykładów ludzi z różnymi schorzeniami czy problemami ale myśle, że rozumiesz koncepcję.

Adam, zakładam, że masz możliwość stania na dwie nogi, śpisz w miarę ciepłym miejscu z dachem nad głową. Ogarniasz toaletę samemu oraz jeszcz obiad bez większych problemów? Do tego jesteś w stanie logicznie odpisać na list – za co dziękuję tak swoją drogą! 🙂

Nie mówię, że Twoja sytuacja jest idealna, absolutnie nie! Chcę Ci tylko pokazać, że są rzeczy, które masz i z których możesz korzystać na co dzień. To miałem na myśli mówiąc o szklance w części zapełnionej – coś tam jednak jest 🙂

Ale do rzeczy, cieszę się, że poruszyłeś kilka bardzo istotnych tematów w liście – z chęcią się do nich odniosę. Zazwyczaj rozmawiałem o takich tematach twarzą w twarz, więc jest to coś nowego dla mnie pisać o tym, nie widząc jednocześnie Twojej reakcji na żywo – aby na przykład na bieżąco reagować na to co myślisz w danym momencie. Pozostaje mi zaufać, że nie zanudzam ciebie odpowiedziami 🙂 Już w trakcie pisania pojawia się chęć zobaczenia Twojej reakcji na to co piszę. Ale – postaram się być cierpliwym i poczekać na odpowiedź.

Wspomniałeś, że od małego wybierałeś dobre środowisko do dorastania – bez “używek”. Czasami mamy takie myśli, że wiedziemy dobre życie, bo nie pijemy alkoholu, nie robimy nikomu krzywdy, nie palimy, nie mamy wielu innych niezdrowych używek czy uzależnień – i super, że tego nie robimy! Natomiast w przypadku grzechu chodzi o coś innego. Wyobraź sobie, że w pewnym średniowiecznym mieście żyje człowiek, nazwijmy go Tomek. Tomek ma swojego kolegę, z którym dorasta i czasami zdarzyło się, że się pokłócili. Tomek w przypływie emocji obraził swojego kolegę, mówiąc coś obraźliwego na niego. Inni to słyszeli i zrobiło się im przykro, ale poza tym nie było dla Tomka innych konsekwencji, obraził zwykłego człowieka. Tomek żył dalej i zdarzyło się, że gdy był w pracy, jego szef miał gorszy dzień i kazał mu zrobić bardzo trudne rzeczy w krótkim czasie dodatkowo miał do Tomka sporo pretensji i jakieś rzeczy z przeszłości, Tomek nie wytrzymał i obraził szefa – mówiąc co o nim myśli (a w tym momencie nie myślał pozytywnie 🙂 do tego doszły emocje.. ). Co spotkało Tomka za obrażenie szefa? Wyleciał z roboty… Zrobił praktycznie to samo co z kolegą – zwykłe słowo,, ale w stosunku do kogoś z rangą wyższą niż on sam – spotkała go kara adekwatna do stanowiska, które obraził. Tomek się jakoś otrząsnął, nie było mu łatwo, bo opinia poszła razem z nim, ale znalazł inną pracę – czyszczenie rydwanów. Pewnego dnia okazało się, że dostał niesamowite zlecenie, czyszczenie rydwanów na dworze królewskim! Był zafascynowany, bo pierwszy raz będzie w takim miejscu, wstał wcześnie rano i z wielką radością poszedł do pracy, gdzie razem z innymi pojechali na wyjątkowe zlecenie. Po ciężkim dniu pracy, okazało się, że sam król akurat tego dnia miał obchód po całym pałacu i spotkał się z ekipą od rydwanów, w tym z Tomkiem. Król jednak nawet nie zwrócił uwagi na wykonaną przez Tomka pracę, co wywołało u Tomka spore emocje i obraził króla, mówiąc w niemiły sposób, że ten nawet nie spojrzał na jego pracę. Co się stało? W tamtych czasach obraza króla wiązała się z najwyższym wymiarem kary.. Dla Tomka nie było już ratunku.. Przeniesiono go natychmiast do miejsca wykonania wyroku.

Jedna i ta sama rzecz, czyli obraza kogoś, ale w stosunku do różnych osób, kolegi, szefa i króla – wiązała się z różnymi konsekwencjami. Z grzechem jest podobnie, nie chodzi o to co robimy ale w stosunku do kogo grzeszymy – Bóg, który jest o wiele większy od każdego przełożonego, szefa, nawet prezydenta – On ma najwyższą rangę.

Dodatkowo, wyobraź sobie, że uczysz kogoś grać na gitarze, pokazujesz mu pewne chwyty. Spędzasz z nim bardzo dużo czasu. Jak sam wiesz, wystarczy nacisnąć strunę w tylko trochę innym miejscu aby dźwięk był nieczysty. Bardzo się starasz aby przekazać najdokładniejsze instrukcje jakie tylko się da, starannie pokazujesz każdy chwyt, natomiast osoba, którą uczysz, ustawicznie / ciągle robi i tak po swojemu, nie słucha Twoich wskazówek, tylko próbuje zawzięcie grać po swojemu – jak można się domyśleć wychodzi mu to beznadziejnie 🙂 Co gorsza, po skończonej lekcji wraca do swoich znajomych i opowiada, że ma super nauczyciela – Adama, który tłumaczył mu bardzo skrupulatnie i dokładnie jak grać.. Koledzy więc proszą go – to pokaż nam jak cię Adam nauczył grać! Akurat złożyło się, że przechodziłeś obok i słyszałeś rozmowę, więc zatrzymałeś się aby posłuchać, mając nadzieje, że przynajmniej na występie Twój podopieczny zastosuje się do wskazówek. Chłopak więc zaczyna grać.. Nawet on sam nie dostrzega swoich błędów.. Występ brzmi tragicznie..

Jak myślisz co to świadczy o uczniu?

Bóg powiedział, że jest naszym nauczycielem. Tak jak w grze, nie chodzi o to czy przestawimy palec o 1 nutę obok czy całkowicie po drugiej stronie gryfu, dźwięk i tak będzie nieprawidłowy, inny niż powinien być. Inny niż w zamyśle autora. Tak samo z grzechem, nie chodzi czy zrobimy coś małego czy dużego, ale chodzi o to, że po prostu minęliśmy się z tym jak powinno być. Nie wykonaliśmy pracy dokładnie tak jak powinna zostać wykonana.

Widzisz, grzech, każdy jeden, nawet “najmniejszy”, który robimy, robimy przeciwko samemu królowi, dodatkowo mijamy się z celem.. Robimy przykrość naszemu nauczycielowi, który bardzo mocno się postarał abyśmy mieli pełną i szczegółową instrukcję gry. On chce się nami i z nami cieszyć z każdego naszego postępu, tak samo jak nauczyciel gry na gitarze cieszy się z każdego nowego utworu, który zagra podopieczny i dopiero jak zrobi to dobrze, zaczyna się kolejna lekcja.

Ma to sens co piszę?

Bywa tak, że czasami chcemy grać jak zawodowcy na koncercie a pomijamy naukę o podstawach chwytów i akordów, tak bardzo chcemy dobrze grać – co samo w sobie jest dobre – że robimy zbyt szybki krok do przodu.. Czujemy się “pewni siebie” a przecież wystarczy nabrać trochę rezerwy i po prostu posłuchać co nauczyciel ma do powiedzenia – tym bardziej, że to ku naszemu dobru.

Warto też pomyśleć jak to wygląda ze strony Boga – Ojca.

Zobacz Adam, na taką sytuacją – spróbujmy popatrzeć z perspektywy ojca w tej historii. Rodzice wychowują małe dziecko, nazwijmy je Dawid. To dziecko bardzo lubi bawić się rolką papieru toaletowego i za swoją szczególną zasługę uważa moment, gdy niepostrzeżenie wejdzie do łazienki i rozwinie całą rolkę papieru po podłodze. Jest niesamowicie z siebie zadowolone i może bawić się tak cały czas. Ale jest 1 problem, ktoś musi tą rolkę zwinąć i założyć na miejsca aby ktokolwiek mógł skorzystać z toalety 🙂 Dawid, pomimo, że dostał jasne instrukcje od rodziców, aby już tak nie robił, to bawi się w najlepsze, czekając tylko na moment aż rodzice nie będą wystarczająco uważać.. Jeśli w mieszkaniu robi się cicho, to rodzice od razu wiedzą, gdzie ich Adam jest i co zrobił 🙂 Zobacz co robi w tej sytuacji tato, podchodzi do łazienki i mówi głośno: Dawidku, gdzie jesteś? – choć doskonale wie, gdzie jego syn jest. Dawidek czuje z jednej strony podekscytowanie ale z drugiej strony stara się jakoś ukryć i zakryć swój występek, bo wie, że źle zrobił. Nastaje cisza. Zobacz na tatę, jak myślisz czego może oczekiwać ojciec od syna? Czy udawania, że nic się nie stało? Albo próby załatwienia problemu po swojemu? Przecież gdyby Dawid chciał poskładać papier po swojemu wyszłoby z tego jeszcze więcej problemów, bo źle zwinięty papier trzeba by było najpierw znów rozwinąć a potem złożyć prawidłowo. Ojciec nie ma też w planach karać swojego dziecka, przecież to tylko dziecko! Czego więc oczekuje ojciec pytając syna gdzie jest? Relacji! Chciałļy aby Dawid po prostu do niego przyszedł i powiedział wprost o tym co zrobił i dlaczego tak zrobił.. Ale Dawid idzie w swoim kierunku, nic nie odpowiada, więc ojciec po chwili wchodzi do łazienki, widzi go siedzącego na środku w otoczeniu rozwiniętego papieru toaletowego i mówi do niego, Dawidku, co zrobiłeś? Przecież to oczywiste co Dawid zrobił. Ojciec ciągle szuka relacji.. Nie ma na celu karać go ani wywoływać na nim presji, ale chca aby jego syn po prostu przyszedł i porozmawiał. Tak działa relacja, nie ma znaczenia co syn zrobił, nawet największe głupstwo nie sprawi, że ojciec przestanie go kochać.

Zobaczmy jeszcze inny przykład. Spróbuj utożsamić się z ojcem w tej historii. Pozwól, że zacytuję: Łk 15:11-24: „A potem powiedział: Pewien człowiek miał dwu synów. I oto młodszy z nich rzekł do ojca: Ojcze, daj mi tę część majątku, która na mnie przypada. Podzielił tedy między nich majątek. A po niewielu dniach młodszy syn, zabrawszy ze sobą wszystko, ruszył w podróż do dalekiej krainy, gdzie też, żyjąc rozrzutnie, roztrwonił cały swój majątek. A kiedy już wszystko wydał, powstał straszny głód w owym kraju. I on też znalazł się w nędzy. Ruszył tedy z miejsca i zgodził się na służbę u jednego z mieszkańców tej krainy. Ten zaś posłał go do swojego majątku, żeby pilnował świń. Tam bardzo pragnął zaspokoić głód przynajmniej łupinami, którymi karmiono świnie, ale i tego nikt nie chciał mu dać. Zastanowiwszy się tedy nad sobą, powiedział: Tylu służących w domu mojego ojca ma pod dostatkiem chleba, a ja przymieram tu głodem. Wstanę, pójdę do mojego ojca i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem wobec nieba i przeciwko tobie. Nie jestem już godzien nazywać się twoim synem, lecz uznaj mnie za jednego z twoich służących. I powstawszy ruszył do swego ojca. A gdy był jeszcze daleko, zobaczył go ojciec, ulitował się nad nim, przybiegł do niego, wziął go w swe objęcia i ucałował go. Wtedy rzekł do niego syn: Ojcze, zgrzeszyłem przeciwko niebu i przeciwko tobie! Już nie jestem godzien nazywać się twoim synem. Lecz ojciec powiedział do swoich służących: Przynieście natychmiast najlepszą szatę i włóżcie na niego. Załóżcie mu też pierścień na palec i sandały na nogi. Przyprowadźcie tłuste cielę i zabijcie je. Będziemy jeść i radować się, bo oto mój syn był już umarły, a teraz znów żyje; był zaginiony i oto znów odnalazł się. I zaczęli ucztować.”

Dawniej, było uznawane za najwyższą zniewagę, gdy syn odchodzi od ojca. W tej sytuacji, nie było też żadnych przyczyn, dla których syn miałby opuścić ojca – żył w dostatku, miał swoją pozycję, prawdopodobnie też szacunek i uznanie (synowie dziedziczyli wszystko po ojcu, więc byli bardzo szanowani przez wszystkich domowników i służbę). Jednak opuścił ojca.. Myślę, że powodem mogła być jego chęć do zrealizowania swoich celów, których tak naprawdę się wstydził, wolał odejść i zrealizować je “taka by nikt nie widział, całkowicie po swojemu”. Co zrobił ojciec? Przecież mógł mu zabronić – w tamtych czasach ojciec rodziny miał autorytet, mógł po prostu się nie zgodzić na to co jego syn zaproponował, tym bardziej, że syn zażądał całego swojego spadku “Ojcze, daj mi tę część majątku, która na mnie przypada.”. Co ciekawe, ojciec nie dość, że nie zganił syna, to jeszcze przystał na jego wytyczne i podzielił majątek. Syn oczywiście wszystko stracił, ale jak opamiętał się i wrócił do taty, to spotkała go bardzo miła niespodzianka, został przywrócony do poprzedniego stanu a jego ojciec bardzo cieszył się z powrotu syna. Jest tu coś jeszcze, ojciec mówi: “oto mój syn był już umarły, a teraz znów żyje”. Przecież syn cały czas żył.. Z perspektywy syna tak, ale nie z perspektywy ojca – nie niego jego dziecko zginęło, w tamtym okresie nie miał przy sobie syna, którego kochał. Tak bardzo się cieszył z jego przyjścia (nawiązanie relacji), że nie dość, że nie wypomniał mu jego winy, to jeszcze wyprawił mu ucztę (wyraz bardzo dużego uznania i radości).

Jezus powiedział: Łk 11:13: „Jeżeli więc wy, choć jesteście źli, potraficie dawać to, co dobre, synom waszym, to o ileż bardziej Ojciec wasz niebieski da dobre rzeczy, którzy będą Go o to prosić.”

Zobacz Adam jeszcze raz na tą opowieść z ojcem i dwoma synami i jak myślisz co takiego ten syn zrobił – w jakim miejscu życiowym się znalazł i co wtedy powiedział, że to zmotywowało go do powrotu? Przy okazji, właśnie taka postawa syna spowodowała, że został przyjęty przez ojca. Nastąpiło coś, co zmieniło system myślenia tego syna a ojciec to zauważył i powiedział “Będziemy jeść i radować się, bo oto mój syn […] znów żyje”. Jak myślisz, czy Bóg nie oczekuje od nas podobnego zachowania?

Dalej w liście napisałeś “Nie potrzebowałem niczego oprócz miłości”. W pełni się zgadzam, jako ludzie nic innego nie potrzebujemy. Natomiast bez bardzo bliskiej więzi z Jezusem nie jesteśmy w stanie tej miłości ani przyjąć ani przekazać dalej. Dlaczego tak jest? Jest taka słynna zasada “dasz tyle ile sam masz”, źródłem miłości jest Chrystus, tyle ile zaczerpniemy od Niego, tyle jesteśmy w stanie przekazać dalej. Bez niego mamy niewyraźny obraz miłości i często tylko nam się wydaje, że dobrze robimy a ulegamy pożądliwościami czy lękowi. Mówiąc inaczej, nauczymy kogoś grać na gitarze tylko tak dobrze jak sami gramy. Nie nauczymy kogoś chwytów, których sami nie znamy. To co się nauczyliśmy albo poznaliśmy, tylko to jesteśmy w stanie przekazać dalej.

Jezus mówi Mt 5:28: „Lecz ja wam mówię: Każdy, kto patrzy na kobietę, aby jej pożądać, już popełnił z nią cudzołóstwo w swoim sercu.”. Już samo patrzenie na jakąkolwiek kobietę (która nie jest żoną) w pewien określony sposób sprawia, że jest to grzechem. Tym bardziej złączenie się z nią. Pomimo tego, że jest to za obopólną zgodą, jest to przyjemne, to jest grzechem – przede wszystkim grzechem przeciwko Bogu. Zbliżenia (myśle, że wiemy o czym mówię) są dozwolone tylko dla małżeństwa, czyli związku jednego mężczyzny i jednej kobiety raz na całe życie. Jest to świętość bardzo mocno podkreślana w Biblii. Nie jest tak, że grzechem jest tylko to co czujemy, że jest złe. Grzechem jest to co Bóg powiedział, że nie jest Jego wolą – nawet jeśli nam wydaje się, albo nawet gdy jesteśmy przekonani, że coś jest dobre. A wolą Boga jest to aby zbliżenia były tylko w małżeństwie i nigdy i nigdzie poza nim.

Napisałeś w liście coś bardzo ważnego “myślałem, że wszystko będzie dobrze”. Jest to wiara – można ją porównać do budowania domu. Zobacz 1Kor 3:10-11: „[…] jak mądry budowniczy położyłem fundament […]. Jednak każdy niech uważa, jak na nim buduje. Nikt bowiem nie może położyć innego fundamentu niż ten, który jest położony, którym jest Jezus Chrystus.”. Mamy zachętę do tego aby “Jednak każdy niech uważa, jak na nim buduje.”, aby budować mądrze – uważając jak budujemy i na czym budujemy. Jest konieczne aby naszą wiarę – czyli zapewnienie, że będzie dobrze – budować tylko na Jezusie Chrystusie, czyli postępując w pełni zgodnie z Jego wolą. Jeśli robimy cokolwiek niezgodnego z wolą Bożą, lub nie jesteśmy pewni tego co robimy – to warto się zastanowić, zastopować na chwilę i zweryfikować, czy na pewno jesteśmy na właściwym gruncie / fundamencie. Jest wskazówka, że nie ma możliwości “zbudować wiary” na czymkolwiek innym jak Bóg i jego zasady.

Co się więc dzieje, gdy nie stosujemy zasad Słowa Bożego w życiu? Mt 7:26-27: „A każdy, kto słucha tych moich słów, a nie wypełnia ich, będzie przyrównany do człowieka głupiego, który zbudował swój dom na piasku. I spadł deszcz, przyszła powódź, zerwały się wichry i uderzyły w ten dom, i zawalił się, a jego upadek był wielki.”. To nie FATUM ciążące na człowieku albo jakiś prześladujący pech, ale brak Bożego błogosławieństwa, wynikający z odrzucenia praw Bożych – więc podążanie własną drogą. To tak jak w mechanice samochodowej, jeśli nie stosujemy się do zalecenia mechanika i nie wymienimy oleju na czas, nie dziwmy się jak zajedziemy silnik. Nie będzie to wynik “pecha” w życiu, ale po prostu braku prawidłowego używania urządzenia.

Powstaje jeszcze inne pytanie.. To co konkretnie musimy zmienić w życiu aby podobać się Bogu? Co konkretnie wymaga ode mnie Bóg abym zdołał się “załapać” na dobrą relację z Nim? Albo co sprawia, że wypadam z jego przychylności.. Jak myślisz Adam? Wspomniałeś w liście, że był taki moment w Twoim życiu, gdzie zaufałeś Bogu, zgadza się? Czy możesz coś więcej napisać na ten temat? W jaki sposób to wyglądało, czy przyjmowałeś nauki, które Bóg dawał. Czy był taki moment, w którym poznałeś jaki cel ma Bóg dla Twojego życia. Taki moment, gdzie nasz nauczyciel gry na gitarze pokazuje uczniowi jak sam gra i mówi – kochany podopieczny, bądź dobrym uczniem i też tak będziesz za niedługo grał 🙂 a jak będziesz gorliwy to nawet lepiej..

Adam, czekam na Twoją odpowiedź! 🙂 Bardzo miło było mi jak otrzymałem Twoje listy – pozostańmy w kontakcie!