Skip to content Skip to footer

Rzeszów, 14 listopada 2022 r.

Wspólnota Chrześcijańska
“Jezus Jest Panem”
Piotr Gliściak
Bożena Gliściak
Krzysztof Kabała

Adam (imię celowo zmienione, młody mężczyzna w ciężkiej sytuacji życiowej)

 

Hey Adam,

Mam na imię Krzysiek, razem z Piotrem, Bożeną i kilkoma osobami należę do wspólnoty/grupy chrześcijańskiej, którą nazwaliśmy “Jezus Jest Panem”, w ramach której spotykamy się aby poznawać i naśladować Jezusa Chrystusa. Kilka tygodni temu poznałem Twoją mamę – Małgorzatę, która spotyka się razem z nami. Opowiadała o Tobie i gdy tylko pojawiła się okazja aby skontaktować się z Tobą – w formie tego listu – bardzo się ucieszyłem! Wierzę, że ten list dotrze do Ciebie i zachęci Cię do spojrzenia w innym świetle na to co się dzieje dookoła.

Pozwól, że zacznę od opowiedzenia o sobie. Obecnie mam 31 lat i mieszkam w Rzeszowie. Gdy byłem nastolatkiem, tj. chodziłem do liceum, zacząłem jednocześnie prowadzić swoją własną firmę. Była to strona internetowa z muzyką, która w tamtym czasie była dość popularna – na tyle, że przychód z reklam zapewniał całkiem dobrą miesięczną pensję. Dla mnie to było coś wspaniałego. Miałem nieograniczony dostęp do bardzo dobrej muzyki, którą uwielbiałem w tamtym czasie. Dodam tylko, że w tym okresie nie było swobodnego dostępu do muzyki jak dziś.

Mój wspólnik – DJ i specjalista od marketingu, załatwiał współpracę z wieloma artystami, zespołami, wytwórniami muzycznymi, nawet klubami / dyskotekami. Z czasem pojawiły się zaproszenia na większe imprezy w ramach patronatu medialnego. Ja natomiast skupiałem się na kwestiach informatycznych. Na zewnątrz, dla rodziny i znajomych, byłem skromnym, poukładanym młodym chłopakiem z talentem do komputerów – nikt z najbliższego mojego otoczenia nie zdawał sobie sprawy czym tak naprawdę się zajmuję. Przez dość długi czas udawało się prowadzić “podwójne życie”.

Biznes rozwijał się bardzo dynamicznie. Odbiło się to oczywiście na ocenach w szkole, pod koniec liceum ledwo co dostałem zaliczenie, z góry na dół same 2, no.. poza WF i informatyką 🙂 Studia informatyczne robiłem w Krakowie na AGH, gdzie zamieszkałem ze starszym bratem, który pomógł mi ogarnąć temat studiów. Słyszałem Adam, że Ty również studiowałeś w Krakowie – jaki to był kierunek / uczelnia?

Podanie składałem na dwa wydziały: fizyki i metalurgiczny, z bardzo dużą nadzieją na wydział fizyki – choć fizyk ze mnie żaden. Okazało się, że brakło mi kilka punktów i trafiłem na informatykę przemysłową w metalurgii 🙂 Totalnie mi to nie leżało, ale chciałem studiować na AGH więc zacisnąłem zęby i kolejne 5 lat spędziłem w Krakowie. 

Przeprowadzka do nowego miasta otwarła nowe drzwi z moim życiu, nie musiałem się już w niczym ograniczać. Mój wspólnik w biznesie coraz mocniej zachęcał mnie też do imprezowego stylu życia. Nie potrafiłem mu odmówić, z jednej strony wiedziałem, że jest pewne ryzyko – rodzice mówili mi, że w życiu liczy się uczciwość i ciężka praca, natomiast ja mogłem imprezować i zarabiać sporo lepiej niż średnia krajowa. Częściowo było to też związane z jego charakterem, ja byłem mocno skryty, nieśmiały, zakompleksiony, on jako DJ miał zawsze wiele dziewczyn dookoła (poznałem go jeszcze jak był kawalerem), do tego potrafił rozkręcić każdą imprezę, przez tą w lokalu aż po małe spotkanie domowe. Chciałem być taki jak on – zabawny, wygadany, z dziewczyną u boku – nie potrafiłem się jednak przełamać i jedyne co mi zostało to pełna uległość na to co mówił i robił – a robił też sporo niedobrych rzeczy…

Prowadzenie firmy wymagało stosowania pewnych niemoralnych praktyk (głównie kradzież i oszustwo), które mocno mnie obciążały psychicznie, przez co byłem zmuszony zagłuszać sumienie muzyką i imprezami. Był to pewnego rodzaju “koszt”, jaki musiałem ponieść chcąc dalej iść obraną przeze mnie drogą.

Może to dziwnie zabrzmi ale wybrałem coś co nazwałem “mniejszym złem”, wolałem sam ponieść szkodę na swoim sumieniu ale jednocześnie sprawić przyjemność wielu wielu innym ludziom – poprzez udostępnianie im bardzo dobrej muzyki. Myśle, że wiesz o co mi chodzi? Być może doświadczyłeś czegoś podobnego? 

Niewiele później musiałem już działać na niekorzyść nie tylko swój ale też innych osób – celowo wprowadzając ich w błąd, oczywiście nadal argumentując to “dobrem ogółu”.. Czyli zaszkodzę 10 osobom, ale pomogę setce innych. Ta spirala cały czas się tylko powiększała a mnie zaciągała w coraz większą pułapkę, z której nie było już wyjścia. Kolejne kroki to działanie na niekorzyść ale już tysiąca ludzi. 

Coś co początkowo wydawało mi się dobre i słuszne, spowodowało ogromne problemy w niedalekiej przyszłości i ostatecznie spowodowało krzywdę dużo większą niż jakbym od początku nie wszedł w jakikolwiek kompromis ze złem. To nauczyło mnie, że nie warto dopuszczać zła zasłaniając się dobrem. Okazało się, że nie dopuszczenie zła na samym początku – nawet kosztem zamknięcia działalności – oszczędziłoby mi i wielu innym osobom sporych problemów.

Pamiętam taki kluczowy moment, gdzie otrzymałem list napisany ręcznie od pewnego rodzica, który z wielkim bólem przedstawił sytuację, w której się znalazł przez moją działalność. To była jedna z tych osób, które wpisywałem “na straty”, czyli człowiek, który po prostu dał się nabrać. Mniejsza o szczegóły, ale zawartość listu mnie mocno poruszyła.. Dodam tylko, że w tamtym czasie listy tradycyjne to była dla mnie abstrakcja, wszystko załatwiało się elektronicznie, to był pierwszy i jedyny list tradycyjny, związany z firmą, który otrzymałem. W treści pewien pan wytłumaczył mi w jaki sposób jego syn skorzystał z usługi na mojej stronie internetowej co spowodowało stratę jak dla nich sporej ilości środków na koncie, co ostatecznie spowodowało problemy z “domknięciem” kolejnego miesiąca.. Zrobiło mi się po prostu głupio.. Dotarło do mnie, że buduję własne szczęście na realnej krzywdzie innych ludzi. Natomiast.. Moje sumienie zagłuszałem wtedy jeszcze bardziej..

Minął pierwszy – ten “najtrudniejszy” rok studiów.. Coś niedobrego zaczęło się dziać na drugim roku. W szczycie popularności serwisu internetowego, agencja marketingowa, z która mieliśmy podpisaną umowę na wyłączność (czyli 100% zysku było uzależnione od tej jednej firmy), zaczęła mieć bardzo duże problemy z płynnością, które dopiero po czasie okazały się być spowodowane gigantycznym oszustwem i wyprowadzeniem pieniędzy przez prezesa. Było to jednak zrealizowane na tyle sprytnie, że ani ja ani wspólnik nie zorientowaliśmy się, że zostaniemy za chwilę na lodzie z pieniędzmi. Pieniądze z faktur przestały przychodzić a nowe faktury trzeba było wystawiać, płacąc jednocześnie VAT i podatek dochodowy, co robiliśmy na kredyt – co było dość powszechną praktyką. Całość zysku przeznaczaliśmy na bieżące inwestycje, więc nie posiadaliśmy żadnego “majątku”. Po kilku miesiącach agencja, z którą współpracowaliśmy ogłosiła upadłość a my skończyliśmy bez pieniędzy, ze sporymi kosztami, sprawami sądowymi i ogromnym kredytem.

Ale to dopiero początek problemów.. Były to czasy, gdy popularny stawał się Youtube, a jego nowy właściciel czyli Google, postanowił usunąć całą konkurencję, a my byliśmy jednym z pierwszych stron do “odstrzału”. Z miesiąca na miesiąc straciliśmy zdecydowaną większość ruchu, co sprawiło, że firma ze złotego jajka stała się po prostu ruiną.

Do tego wszystkiego doszedł jeszcze jeden istotny problem. Moje zdrowie, które całkowicie podupadło. Intensywny styl życia, powiązany ze stresem spowodował, że mój organizm nie wytrzymał i zareagował bardzo złym samopoczuciem i wieloma chorobami. Byłem ciągle zmęczony, wyczerpany, wpadłem w depresję. Narządy wewnętrzne zaczęły wysiadać, straciłem włosy, na skórze miałem niegojące się rany, do tego dochodziła bardzo mocna alergia. To był też czas, gdy nie miałem już żadnej nadziei, że sytuacja może się poprawić. 

Żaden lekarz nie potrafił mi pomóc, po terapii silnymi sterydami, mój organizm skończył w jeszcze gorszym miejscu niż przez jej rozpoczęciem. W pewnym momencie gdy ledwo co doszedłem do gabinetu mojej lekarki – najbardziej cenionej w mieście, oczywiście na prywatną, bardzo drogą konsultację – przedstawiłem jej wyniki badań krwi, który był tak zły, że aż pani doktor nie uwierzyła, że jest poprawny. Uznała, że nastąpiła pomyłka i kazała mi powtórzyć badania. Gdy przyszedłem na kolejną (pilną, szybko umówioną) wizytę z jeszcze gorszym wynikiem, do tego mocno wycieńczony, pani doktor chciała z miejsca zadzwonić po pogotowie. Natychmiast przerwała leczenie podając mi jedyną alternatywę – wyjazd do Stanów Zjednoczonych na jakieś innowacyjne i bardzo drogie leczenie. Oczywiście nie mogłem z niego skorzystać, więc zakończyła się moja przygoda z lekarzami (w międzyczasie byłem u kilku różnych)..

Byłem całkowicie załamany, biznes upadł, zdrowie upadło, depresja, do tego problemy na studiach (był to bardzo ciężki rok – dużo nauki), do tego sprawy sądowe i dług o wartości dobrego mieszkania.. Przerosło mnie to.. Wtedy po raz pierwszy pomyślałem, że nie dam rady dalej funkcjonować.. Nie miałem wsparcia ani u wspólnika (on miał już rodzinę i musiał zająć się przede wszystkim nią), ani u rodziców (oni w większości nie byli nawet świadomi, że biznes upada – nadal uważali, że jestem dobrym, skromnym chłopakiem, który coś tam w komputerach sobie dorabia), o Bogu nawet nie myślałem, a jeśli już to mocno negatywnie, bo przecież gdyby się mną interesował, to przecież nie dopuściłby do tego wszystkiego..

Sytuacja była delikatnie mówiąc nieciekawa. Nie miałem już chęci na nic.. Adam, jeśli też czujesz coś podobnego – bardzo zachęcam do przeczytania dalszej części 🙂 

Siedziałem tak zamknięty w pokoju wieczorem, wycieńczony i zrezygnowany.. W pewnym momencie poczułem taką nienaturalną złość i powiedziałem z pełną powagą “Boże, jeśli jesteś, gdziekolwiek jesteś i jakiekolwiek masz imię – zabierz mnie stąd bo nie chcę już tu być.. A jeśli nie to pokaż mi, że to wszystko ma jakiś sens”. To były moje pierwsze słowa skierowane bezpośrednio do Stwórcy. Nigdy wcześniej nie byłem tak zdeterminowany i szczery jak wtedy. Po tych słowach od razu zasnąłem bo nie miałem już sił.

Wstałem późnym rankiem, to była pierwsza noc od dawien dawna, po której byłem wyspany. W sytuacji dookoła nie zmieniło się absolutnie nic, nawet się pogorszyło.. Ale to co mnie mocno zdziwiło, to zmiana myślenia, której nie potrafiłem pojąć.. Coś co jeszcze dzień wcześniej nie sprawiało mi problemów, kłamstwo, oszustwo, pożądliwość, od tego dnia czułem obrzydzenie do tych rzeczy. Wiedziałem, że są one złe, czułem to.. Jednocześnie nie potrafiłem z nich zrezygnować. Robiłem to i wiedziałem, że robię źle – to bardzo nieprzyjemne uczucie.. Te rzeczy panowały nade mną a ja nie miałem sił się temu przeciwstawić.

Pojawiła się jeszcze jedna nowość. To “uczucie dobra”, czyli ta świadomość, że są rzeczy dobre i złe, dała mi też okazję aby spróbować zrobić “dobro” czyli coś co w tamtym czasie gdzieś w głębi siebie wiedziałem, że warto zrobić i że jest to po prostu słuszne. Dość szybko nadarzyła się okazja – możliwość skoszenia trawy właścicielce mieszkania. Starsza pani, która poprosiła mnie o pomoc, natomiast była na tyle skromna, że nie miała odwagi śmiało o to zapytać.. Inni lokatorzy ze mną włącznie to wykorzystywali i zasłaniali się nauką czy obowiązkami. Przełamałem się i poświęciłem całe popołudnie na skoszenie dość wysokiej trawy ledwo co działającą maszyną – właścicielka była zachwycona a u mnie pojawiło się bardzo dziwne uczucie “dobrej decyzji”. Adam, czy doświadczyłeś czegoś podobnego? Takiego jakby wewnętrznego przeczucia, że powinieneś coś zrobić i, że to co robisz jest dobre?

Poszedłem dalej w tym kierunku, było to coś niesamowitego dla mnie. Poczułem, że jest jakieś dobro, coś poza mną co daje prawdziwe uczucie szczęścia. Kiedyś miałem pieniądze, imprezy, popularność mojej firmy, wszystko co młody chłopak może sobie wymarzyć – wszystko poza prawdziwym szczęściem, czyli uczuciem spełnienia. Obecnie sytuacja się odwróciła, straciłem wszystko a zyskałem coś czego nie miałem wcześniej – poczucie bycia potrzebnym, poczucie szczęścia, spełnienia. Wszystko inne odchodzi wtedy w cień.

Zapragnąłem tego więcej i tu spotkałem się z pierwszym murem.. Gdy zrobiłem kolejny krok aby poznać to “dobro” bliżej, uświadomiłem sobie, że kolejną rzeczą jaką powinienem zrobić to zaprzestanie kradzieży, kłamstwa – czegoś co było moją codziennością.. Problem w tym, że nie potrafiłem tego zrobić – zaprzestanie niemoralnych praktyk oznaczało dla mnie całkowite zamknięcie działalności, która jeszcze dyszała ostatnim tchnieniem i przynosiła jakieś drobne pieniądze, pozwalające na pokrycie kosztów życia. Poza tym, serwis muzyczny – strona internetowa, którą prowadziłem ze wspólnikiem była jedyną cenną rzeczą jaką posiadałem, po kilku bardzo pracowitych latach nie było łatwo od tak się tego pozbyć.

Podjąłem więc decyzję – serwis zostaje. Patrząc z perspektywy czasu, była to najgorsza decyzja jaką mogłem podjąć, ale w tamtym czasie wydała mi się logiczna. Postąpiłem wbrew sumieniu. Przez kolejne kilka lat zmagałem się z bardzo dużym problemem “zagłuszania sumienia”. Przesiadywałem ze znajomymi, którzy ciągnęli mnie w dół, byłem uzależniony od wielu “rozrywek” tego świata, jednocześnie czując, że to co robię jest niewłaściwe.

To co bolało mnie najbardziej to brak odwagi aby przerwać ten błędy cykl. Z jednej strony widziałem znajomych, którzy potrzebują pomocy i ja chciałem  i potrafiłem im pomóc – porozmawiać, wesprzeć.. Oni mieli realne problemy.. Z drugiej strony musiałem ponieść “cenę” pomocy – czyli zgadzać się na imprezowy styl życia, nieprzyzwoite żarty, niemoralność. To było coś bardzo toksycznego a jednocześnie coś co wydawało mi się wtedy właściwe.

Zmieniając na chwilę temat – w samolotach jest taka instrukcja obsługi kamizelek ratunkowych, gdzie porada dla rodzica dziecka jest taka aby w celu ratowania dziecka, po pierwsze zadbać o to aby samemu najpierw założyć kamizelkę, dopiero potem, zacząć pomagać dziecku. Ja robiłem na odwrót, pomijałem siebie aby ratować dziecko – w tym wypadku innych.

Wrócę jeszcze do jednego tematu – zdrowie. W tamtym czasie dowiedziałem się, że Bóg uzdrawia – również dziś. W pierwszej kolejności pomyślałem – co za zwiedzenie.. Ale potem przyszła myśl: dlaczego by nie spróbować – nic nie tracę. Pomodliłem się więc o uzdrowienie – tak jak potrafiłem. Co ciekawe, w trakcie modlitwy stało się coś dziwnego – moje myśli coraz bardziej uciekały od tego co dzieje się u mnie a zaczęły być kierowane na Jezusa. Zamiast koncentrować się na chorobie i prosić o jej usunięcie, zacząłem chcieć zbliżyć się jeszcze bliżej Jezusa, poznać Go. Pociągnęło mnie to “dobro”, które znałem już wcześniej a teraz miałem już pełną świadomość, że mam dostęp do samego źródła tej dobroci. Wszystkie moje choroby – choć poważne – to w tej chwili przestały mieć znaczenie. Zapragnąłem tylko kontaktu z Nim. Dziwne to było, ale pod koniec, moja modlitwa brzmiała: Panie Jezu – daj się poznać, chcę Ciebie więcej w moim życiu. Oczyść mnie ze wszystkiego co przeszkadza mi przyjść do Ciebie. Uzdrowienie fizyczne nie przyszło od razu, dopiero po kilku latach, ale ta “dobroć” – przewyższyła wszystkie braki w tamtym okresie.

Wcześniej myślałem, że przyjście do Boga oznacza wstąpienie do zakonu albo odmawianie długich modlitw i życie pustelnika. Nie brałem nawet pod uwagę tego, że ja sam mam możliwość przyjść i poznać jedynego prawdziwego Boga.

Adam, te rzeczy napisałem, aby zachęcić Ciebie do czegoś co wiem, że jest w Twoim wnętrzu – pragnienia “dobra” i jego realizacji, poczucia sprawiedliwości. Pomimo tego, że wszystko dookoła krzyczy jasno i wyraźnie, że nadziei już nie ma, to mamy kogoś w niebie, kto daje nam gdzieś wewnątrz nas w środku – jeśli tylko tego nie zagłuszamy – pewność, że możemy się podnieść z każdego dołu. Dla Ciebie też jest ta nadzieja! Jezus Chrystus poniósł śmierć jako człowiek po to abyśmy mogli być całkowicie oczyszczeni ze wszystkich błędów, jakie zrobiliśmy i On ma możliwości aby nas z tego wyrwać – dać nam nowe życie. Wystarczy, że Go poprosimy.

Wracając do wątku, minął drugi i trzeci rok studiów, ja jeszcze zmagam się z ledwo co funkcjonującą firmą, ludźmi, którzy tam pracowali, zdrowiem, psychiką. Natomiast coś bardzo ważnego dzieje się w tle – zacząłem czytać biblię. Jako, że najbardziej interesowała mnie tematyka końca świata i bitwy ostatecznej to zacząłem czytać biblię od końca – tj od księgo Objawienia / Apokalipsy 🙂 

Bardzo dużo nie rozumiałem, ale to co zrozumiałem wystarczyło aby zacząć poznawać Jezusa. Były tam fragmenty, które wyjątkowo mocno zapadły mi w pamięć:

„Kto zwycięży, będzie ubrany w białe szaty i nie wymażę jego imienia z księgi życia, lecz wyznam jego imię przed moim Ojcem i przed jego aniołami.”

„Ja wszystkich, których miłuję, strofuję i karcę. Bądź więc gorliwy i pokutuj.”

 

„wszystkich, których miłuję, strofuję i karcę” – pierwsza myśl jaka mi wtedy przyszła do głowy to : hmm, widzę, że mnie umiłowałeś wyjątkowo mocno.. Myślę, że wiesz o co mi chodzi 🙂 

Natomiast zainteresował mnie ten fragment o ubraniu w białe szaty i wyznanie imienia przed Ojcem i aniołami – to musi być coś ważnego i osobistego – i chciałbym się na to załapać ! – pomyślałem. Tak to ze mną chodziło przez kolejne lata. 

Poznawałem biblię, księga za księgą, jednocześnie żyłem po staremu, z tą różnicą, że teraz w moim wnętrzu było pragnienie Boga i świadomość tego, że są pewne rzeczy, która robię, które to Bogu się nie podobają.

Kolejny punkt kulminacyjny był u mnie w 2018 roku we wrześniu, więc na 3 lata po studiach. Wiedziałem już co powinienem zrobić – nie mogę prowadzić podwójnego życia, wiedząc co się Bogu nie podoba, albo wybieram grzech albo Jezusa. Innej opcji nie ma, bo brak wyboru to też wybór – ale ten najgorszy możliwy, czyli stagnacja, co skutkuje powolnym wypaleniem a końcowo śmiercią – a im dłużej się zwleka tym trudniej z tego wyjść.

Tak więc w 2018 roku jesienią, będąc już świadomym słów Jezusa: “Kto zwycięży, będzie ubrany w białe szaty”, powiedziałem do Jezusa – Chcę zwyciężyć! Daj mi siły do tego aby to przejść do Ciebie i odrzucić grzech, chcę stać się wolny od tego całego brudu. Chcę abyś stał się moim Panem i Zbawicielem. Przyszedłem do Jezusa tak jak potrafiłem, z tym co miałem – czyli ze wstydem, bólem, chorobami i świadomy mojej beznadziejności i grzeszności. Po tamtym wydarzeniu oddałem stery swojego życia Jezusowi – to On obecnie kieruje moimi decyzjami poprzez biblię. Zaakceptowałem Jego wielkość i autorytet, stał się dla mnie jak ojciec i jak najlepszy przyjaciel.

Chwilę później udało się ostatecznie zamknąć firmę, pożegnałem się ze znajomymi, którzy byli ciągnęli mnie w dół, przestałem upadać moralnie – pojawiła się siła i odwaga aby to zrobić, ale nie ze mnie – to coś co dał mi Bóg. W kolejnych latach udało mi się spłacić całe zadłużenie, zakończyć wszelkie sprawy sądowe, wyjść ze wszystkich chorób i dolegliwości zdrowotnych – Bóg zadziałał w tak potężny sposób, że obecnie mam możliwość pomagać też innym w wychodzeniu z ciężkich chorób. Zacząłem nowe życie – z Jezusem Chrystusem.

Obecnie pracuję w firmie informatycznej, mam przed sobą perspektywy wzrostu. Straciłem ponad 10 lat mojego życia, jakby je wyciąć z kalendarza.. Mam 31 lat i zaczynam w punkcie, w którym znajduje się przeciętny licealista po maturze w wieku 19 lat 🙂 

Adam, dzięki za przeczytanie dość długiego listu! Pozdrawiam Ciebie serdecznie i czekam na odpowiedź od Ciebie! Prosze opowiedz coś o sobie. Ja również wolałbym porozmawiać osobiście i wierzę, że już wkrótce nadejdzie taki dzień, że się spotkamy – już teraz zapraszam na spotkanie! Natomiast na chwilę obecną cieszę się, że mamy możliwość porozmawiać choć w taki sposób.

Witaj Adam.

Nazywam się Piotr Gliściak i jestem Pastorem Kościoła Chrześcijańskiego Jezus Jest Panem w Rzeszowie.

Piszę do Ciebie króciutko ponieważ Bóg mi powiedział abym Tobie przekazał, że Bóg Cię kocha i ma plan dla Twojego życia.

Masz przeciwko sobie bardzo wiele przeciwności, ale Bóg chce stanąć po Twojej stronie i chce stać się Twoim Przyjacielem. W tej przyjaźni Bóg oferuje przebaczenie wszystkich win i nową szansę na rozpoczęcie Twojego życia od nowa, ale już z Bogiem. Ciężka sytuacja w której się obecnie znalazłeś ma swoje rozwiązanie i Bóg, który Cię kocha ma plan dla Twojego życia i z pewnością da Swoje wyjście z trudnego położenia. Zaufaj Mu z całego swojego serca i umysłu i powierz mu siebie.

Zachęcam Ciebie abyś się nad tym zastanowił i przyjął przyjaźń oferowaną Tobie przez Boga, który tak bardzo Ciebie pokochał, że Swojego Syna jedynego oddał za Twoją wolność i Twoje życie.

Pozdrawiam serdecznie – Piotr.

Z tej strony Bożena, żona Piotra, witaj Adam! Pomimo, że Krzysiek nie był w tak drastycznych jak Ty okolicznościach, jednak zauważ, że jego życie mogło się w pewnym momencie zakończyć. Nie miał chęci i woli do życia. Dopiero ufność złożona w Bogu i szczere zawołanie do Niego, zmieniła i uratowała Krzysia. Zachęcam Cię bardzo, uczyń to samo a na Bogu się nie zawiedziesz. Prawdziwe życie jest tylko z Jezusem Chrystusem – tylko On może wnieść nowe możliwości, radość, nadzieję, prawdziwy pokój do Twojego życia.

Adam, czekamy na Twoją odpowiedź!